Zapadła noc. Kawiarenki na rynku wypełnione po brzegi. Ogólny gwar, świece z trudnością rozświetlają zadymione wnętrze. Przy butelce wina głośno rozprawia kilku mężczyzn z tematu domyślić się można, że to malarze, czasem słychać ostre słowa. Nastrój trochę jak z płócien malarzy niderlandzkich. Zdawać by się mogło, że za chwilę ktoś wstanie i rozpocznie zaciąg flisaków na spływ zboża barkami do Gdańska